Czy można przyjaźnić się z byłym partnerem?
Tytułowe pytanie zadawało sobie wiele osób przynajmniej od starożytności.
Ja osobiście zdecydowałem się na napisanie artykułu po pojawieniu się takiej dyskusji w prowadzonej przeze mnie grupie o relacjach. Wiele osób zadaje sobie jednak to pytanie w bardziej dramatycznych momentach – gdy ich związek chyli się ku końcowi i wtedy jeden z partnerów (by nie zostać posądzonym o uprzedzenia będę wymieniał formy męskie i żeńskie w różnych miejscach tego tekstu) składa tą propozycję drugiemu. Powinniśmy zostać przyjaciółmi.
Przyczyny takiej propozycji mogą być różne. Jedni chcą uniknąć ostrego odrzucenia drugiej osoby i czują, że taki sposób rozstania będzie bardziej dyplomatyczny. Inni chcieliby nadal spotykać się z tymi samymi znajomymi i bywać w tych samych miejscach co wcześniej, nie robiąc scen i nie zmuszając innych do wyboru między którymś z rozwiedzionych. Jeszcze inni, mimo, że chcą się rozstać, nie wyobrażają sobie zniknięcia tak bliskiej osoby z ich życia, więc próbują w ten sposób zachować jakąś namiastkę, która pozwalałaby mieć ciastko i zjeść ciastko. A jeszcze inni próbują racjonalnie oszacować szanse takiej akcji i liczą na prawdziwą przyjaźń. Czy jest to jednak realne?
Z jednej strony – w społeczeństwie panuje powszechne przekonanie, że to porywanie się z motyką na słońce. Że przyjaźń z byłym partnerem jest zupełnie niemożliwa (niektórzy twierdzą nawet, że rozwód zupełnie uniemożliwia poprawne stosunki), a najzdrowszym rozwiązaniem jest ucięcie kontaktu i pozostanie jedynie ze wspomnieniami. A byłych najlepiej unikać nawet na imprezie, bo wiadomo jak to się kończy.
Ciekawie pod tym względem prezentowali się kultowi „Przyjaciele”, gdzie z jednej strony takie przyjaźnie ciągle się przewijały, z drugiej kończyło się to jednak w łóżku.
Z drugiej strony – w świecie psychologii i rozwoju osobistego nieraz okazywało się, że niemożliwe tak naprawdę jest nieraz możliwe, że wiele potocznych mądrości to zwykłe, a odpowiednie przepracowanie różnych trudnych tematów może zdziałać cuda.
Być przyjaciółmi (albo nie być)
Czy jest więc możliwe, by po długim, pełnym miłości (choć z jakimś problemem, który spowodował w końcu rozstanie) związku być dalej prawdziwymi przyjaciółmi? Nie mówimy tu o dobrych stosunkach, nie omijaniu się w tramwaju, miłych rozmowach i lajkowaniu się na facebooku, tylko o głębokiej, bliskiej relacji, która jest jedną z kilku najważniejszych w naszym codziennym życiu. O regularnych spotkaniach, zwierzaniu się, wspieraniu w razie problemów, wspólnym spędzaniu wakacji i wszystkim, co się z tym tak naprawdę wiąże.
Nie ma wątpliwości, że po zakończeniu długiego związku bardzo dużo emocji wciąż pozostaje w powietrzu i może doklejać się do niewinnych i prozaicznych wydarzeń, jak choćby pięciominutowego spóźnienia na spotkanie („jak zwykle..”). Są też różne sytuacje, które mogą być w najlepszym wypadku kłopotliwe i niezręczne, w najgorszym upokarzające (jak np. prośba o radę dotyczącą randki z nowym partnerem, która u standardowych przyjaciół byłaby czymś naturalnym). Może się zdarzyć pomylenie intencji podczas przytulenia na pożegnanie (nic dziwnego, skoro przez lata wyglądało to zupełnie inaczej).
Generalnie, jak mawiał jeden z moich nauczycieli, trzeba być bardzo odważnym, by móc stwierdzić, że coś jest absolutnie niemożliwe. Skoro ludzie potrafią samodzielnie wyjść z nałogu heroinowego, zdobyć ośmiotysięcznik bez tlenu albo przebiec podwójnego Iron Mana, to z pewnością znajdą się tacy, którzy przyjaźnią się z byłą po rozstaniu. Z kilkoma osobami, które twierdzą, że im się to udało, zdarzyło mi się nawet rozmawiać (choć większość z nich mówiła, że wiąże się to z różnymi komplikacjami).
Jednocześnie warto zauważyć, że generalnie jest to sytuacja bardzo trudna, pojawia się wiele punktów zapalnych i wyzwań, z których nieraz wystarczy jedno, by taką relację zupełnie uniemożliwić.
Analizując zarówno kulturę masową, historie moich klientów lub znajomych, oraz moje własne relacje, wyodrębniłem 6 głównych problemów, które trzeba rozwiązać, by móc się z byłym partnerem przyjaźnić.
1. Jedna z osób może wciąż chcieć być w związku
Jest to zdecydowanie najważniejsza przeszkoda, a jednocześnie też być może najczęstsza. Mało który związek kończy się w momencie, gdy obie strony dojrzale stwierdzają, że już nie chcą być razem. Przeważnie jedna osoba podejmuje decyzje, a w ogromnej ilości z tych przypadków – mimo iż związek pod koniec raczej nie był już pełen radości i namiętności, strona porzucona chciałaby wrócić do tamtej relacji, miotana lękiem przed samotnością, projekcjami czy też (rzadziej) prawdziwą miłością.
Ciężko więc w takiej sytuacji mówić o przyjaźni – może ona z jednej strony być torturą dla porzuconej, z drugiej być z jej strony nieszczera i traktowana jako „punkt w drodze na szczyt”, co prędzej czy później prawdopodobnie się ujawni przy jakiejś okazji. Ciężko jest też autentycznie wspierać swoją przyjaciółkę, jeśli główna rada, jaką chcielibyśmy jej ciągle udzielać to „wróć do mnie”. Jedna osoba jest wtedy w roli podrzędnej, co trudno pogodzić z przyjaźnią.
Nawet gdy oboje wiedzą logicznie, że nie powinni być parą, emocjonalnie może być zupełnie inaczej. Duża część nas może mieć ochotę na powrót mimo braku racjonalnych argumentów („gdyby tylko on się trochę zmienił”) i uaktywniać się co jakiś czas. Każdy z nas zna pewnie sytuacje z bliższego lub dalszego otoczenia, gdy tej logiki się nie słucha i takie nieracjonalne powroty powtarzają się wiele razy. Jednak nawet, gdy staramy się nie podążać za impulsami i za żadne skarby nie chcielibyśmy tak naprawdę wrócić do tego związku– możemy być zazdrośni o partnerkę nawet miesiące czy lata po rozstaniu, sami się tym zaskakując. Przyczyn tego fenomenu można upatrywać zarówno w prostym terytorializmie (ciężko naszej zwierzęcej stronie po latach pogodzić się z tym, że to już „nie moje terytorium) jak również w naszym skomplikowanym świecie uczuciowym (część z nas może wciąż kochać partnera, nawet gdy większa część go nienawidzi).
2. Złość na byłego partnera
Kolejny temat rzeka – to, że wiele związków kończy się w wielkim gniewie, że rozwodowe walki o pieniądze i ustalenie winnego trwają latami, czy nawet że nie są rzadkością morderstwa byłych partnerek – nie jest wielką tajemnicą. Mnóstwo osób nienawidzi swoich byłych i obarcza ich winą za wszystko, co w życiu złe (czasem całkiem słusznie – nierzadko są tu zamieszane zdrady, kłamstwa, przemoc, wykorzystywanie drugiej strony). W takich sytuacjach na wzmiankę o przyjaźni można co najwyżej parsknąć śmiechem.
Jednak nawet, gdy związek kończy się we względnej zgodzie i żadna ze stron nie chce go już kontynuować, może pozostać sporo żalu i złości za to, co działo się wcześniej. Za różne drobne przewinienia, za nadużyte zaufanie, na denerwujące zwyczaje i irytujące cechy osobowości ciągnące się latami, na to, że nie było się kochanym bezwarunkowo, że ktoś obiecał więcej niż spełniło, że partner starał się mniej niż my, że ktoś inny mu się spodobał, że wyobrażaliśmy sobie to wszystko inaczej.
Często ta złość jest nieuzasadniona i dotyczy różnicy między naszymi marzeniami, a rzeczywistością, a często jest całkiem uzasadniona. Kiedy jednak pozostaje aktywna (nawet jeśli jest nieświadoma), bycie w bliskości i wzajemne pomaganie sobie będzie bardzo trudne. Jako że niewyrażona złość najczęściej wyraża się w postaci dystansu, ochota na zmniejszanie go może wcale nie być taka duża.
Warto spojrzeć także z takiej perspektywy, że związek dwójki ludzi to tak naprawdę związki ich wielu subtożsamości (kochanków, przyjaciół, lokatorów itd.) Podczas rozpadu związku rozpadają się tez związki między tożsamościami – szczególnie często kochankowie i przyjaciele przestają się ze sobą relacjonować. Kiedy przyczyną związku jest rozluźnienie relacji między tożsamościami kochanków (energia seksualna osłabła) – przyjaźń jest teoretycznie możliwa. Jeśli jednak chodzi o tożsamości przyjaciół (np. jedna strona nie ufa drugiej), sytuacja jest w kontekście tytułowego pytania beznadziejna.
3. Odpoczynek od byłego partnera
Po wielu związkach naturalnie pojawia się potrzeba odpoczynku od partnera. Doświadczamy wielu przyjemności, których nie zaznawaliśmy w tamtej relacji, robimy rzeczy, na które nam nie pozwalano, odradzano lub które z własnej woli zaniedbaliśmy z uwagi na ukochaną. Często po krótkim czasie uświadamiamy sobie, jak bardzo nasze życie miało kształt nadany przez tamtą osobę (niekoniecznie do tego musiała być ona dominująca, a nasza relacja wcale nie musiała być nierozłączna). Czujemy wielką ulgę uświadamiając sobie każdego kolejnego dnia, że nie musimy już znosić mnóstwa irytujących drobiazgów. Wtedy tym bardziej czujemy, że potrzebujemy głębiej odetchnąć, by być bliżej samych siebie, nawet jeśli nie towarzyszy temu złość na partnera.
Często będzie więc tak, że taka chęć odpoczynku będzie przeszkodą dla przyjaźni, a przyjaźń z kolei przeszkadzałaby w odpoczynku.
Wiele związków w ostatniej fazie jest ze sobą tylko z przyzwyczajenia i niechęci do podejmowania dużej decyzji (czasem dołącza się do tego lęk przed samotnością). Po rozstaniu jednak orientujemy się, że wbrew pozorom wcale nie byliśmy ze sobą tak blisko, by teraz spotykać się i przeprowadzać głębokie rozmowy o swoim życiu.
4. Nowi partnerzy i ich uczucia
Nawet jeśli sami mamy pozytywne nastawienie do przyjaźnienia się z byłym partnerem, niekoniecznie ma je także nasz nowy partner/partnerka.
I o ile docenia zapewne, że potrafisz rozstać się bez zdradzania, skandalu i palenia za sobą mostów, to biorąc pod uwagę, że podobno „stara miłość nie rdzewieje” może nie być zachwycony, że spędzacie wieczór we dwójkę w mieszkaniu swojego byłego i pijecie wino. Nie muszę mówić, co w sytuacji, gdy rozmowa się przeciąga, jak to u przyjaciół bywa i zamiast o północy, wracasz do domu nad ranem…
Albo, że w sytuacji problemu związkowego zwierzasz się swojej byłej… Albo, że Twój były komentuje to, jak się do Ciebie odnosi Twój partner….
Biorąc pod uwagę, że rywalizację w takiej sytuacji z poprzednimi chłopakami swojej ukochanej mamy w genach (nie jest łatwo to sobie przepracować), to sytuacja, gdy tamten związek trwał wiele lat i był intensywny, nowemu partnerowi na pewno będzie generować mnóstwo nieprzyjemnych uczuć, nawet gdy wszystkie strony chcą mieć dobre intencje i szczerze to komunikują.
Do tego częsta sytuacja, gdy nowy partner rzuca złośliwy komentarz na temat Twojego byłego, a Ty automatycznie go bronisz, mówiąc że to wspaniały człowiek, któremu wiele zawdzięczasz, to gotowy materiał do konfliktu w nowym związku.
Biorąc pod uwagę, że Twój ex może mieć w tym samym czasie podobne przejścia z nową partnerką – naturalnie możecie utrzymywać pewien dystans, niekoniecznie myśląc świadomie, że chcecie uniknąć awantur.
5. Nieświadoma rywalizacja po rozstaniu
Nasza kultura nieraz stawia partnerów po rozstaniu w sytuacji antagonistycznej – niczym na sali sądowej, gdzie sprawa rozwodowa zawsze (nawet w przypadku zgody) musi wyglądać jako „X przeciwko Y”, a powód/powódka siedzi naprzeciwko pozwanego/pozwanej.
Wielokrotnie (czasem ma to związek za złością, a czasem mieć nie musi) można zaobserwować świadomą, a nieraz nieświadomą rywalizację między ex-partnerami, na zasadzie „kto lepiej sobie radzi po rozstaniu”. Trochę ma to związek z regułą konsekwencji (podjąłem dobrą decyzję/podjęłaś złą decyzję), trochę ze zwykłej gry statusowej, trochę z chęci wiecznego podobania się dawnemu partnerowi, a trochę z takim właśnie narzuconym przez kulturę przymusem rywalizacji i pokazywania jak świetnie radzisz sobie po rozstaniu.
Niejednokrotnie pewnie na imprezach, na których byliście, gdzie jednocześnie zaproszono oboje z ex-partnerów, mogliście być świadkami dziwnej gry pomiędzy nimi. Jedną z przyczyn może być (opisana w pkt 2) złość między nimi za to, co się działo w czasie związku – część jest jednak elementem gry „kto sobie poradził lepiej po rozstaniu”.
I gdy mówię o tych grach, nie mam na myśli jedynie niedojrzałych kompletnie zagrywek typowych dla nastolatków, ale pewne nieświadome (opisywane np. w analizie transakcyjnej czy terapii schematów) zachowania typowe dla praktycznie wszystkich ludzi w skomplikowanych relacjach.
Ciężko być przyjacielem dla kogoś, komu chcesz tak naprawdę pokazać, jak dobrze sobie radzisz bez niego.
6. Wszystko albo nic
Ostatni powód wiąże się z pewnymi dualistycznymi tendencjami naszego mózgu, dokładnie takimi, które odpowiadają ze to, że jeden ze słynnych synów alkoholika był alkoholikiem, a drugi abstynentem.
Automatyczny odruch, który mówi, że jeśli chcesz zmienić coś dużego to warto odrzucić wszystko, co stare, ma swoje zastosowanie między również po zerwaniu.
Niezależnie od decyzji, którą podjęliśmy rozstając się, nasze emocje i ciało pamiętają związek z tą osobą jeszcze przez jakiś czas, szczególnie jeśli wszystko trwało wiele lat. Z tego też powodu jeśli spotykamy się z kimś nowym zaraz po rozstaniu możemy czuć się dziwnie na bardzo biologicznym poziomie.
Jeśli rezygnujemy z seksualności i romantycznych czułości z jakąś osobą, częstą konsekwencją będzie automatyczne wyparcie całego wymiaru bliskości z byłym partnerem. Podświadomość nie umie bowiem dokonać bezproblemowego podziału bliskości na części, które są teraz akceptowalne i nieakceptowalne, tylko wycina cały obszar z tym związany, powodując mniejszy lub większy dystans.
Świadomy podział kategorii na rzeczy, których chcemy używać i rzeczy, które chcemy odrzucić, to element wielu ćwiczeń coachingowych. Potrzeba do tego sporej uważności, gdyż nasz mózg działa najczęściej zgodnie z zasadą „wszystko albo nic”. Jeśli chcemy uniknąć sytuacji, gdy czule przytulamy się z naszym „nowym przyjacielem”, a nasze ciało podpowiada nam namiętny pocałunek – nieraz trzeba w to będzie włożyć sporo pracy, być może z jakąś przerwą w kontaktach jako niezbędny element.
Podsumowując cały ten tekst – uważam, że przyjaźń między byłymi partnerami jest teoretycznie możliwa, ale w praktyce bardzo trudna. Trzeba bowiem poradzić sobie z owymi sześcioma wyzwaniami, a każdy z nich może być bardzo trudną i wystarczającą przeszkodą, by się nie udało.
Warto więc zastanowić się, skąd płynie taka intencja, by się przyjaźnić – czy jest to zawoalowana chęć na powrót do związku, czy niezgoda na przemijanie, czy udowadnianie sobie lub innym czegoś (w środowiskach rozwojowych spotkałem się z tym, by na przekór mainstreamowi przyjaźnić się z byłymi), czy też może autentyczne uczucie, że chcesz z tym człowiekiem mieć bliską i przyjacielską relację.
Dla mnie osobiście świadomość tego, jak trudne jest to wyzwanie, stanowiła od lat jeden z trudniejszych aspektów bycia człowiekiem. Świadomość, że osoba, która przez miesiące czy lata jest dla Ciebie najbliższa, z którą budzisz się i zasypiasz, której mówisz wszystkie sekrety – po tym jak przestaniecie widzieć się jako życiowi towarzysze – oddali się od Ciebie znacznie i metaforycznie mówiąc zniknie z Twojego życia – jest bardzo trudną lekcją na temat przemijania. Lekcją, którą każdy z nas musi i tak odrobić w wielu innych kontekstach.