Podróż ciała, umysłu i duszy, czyli moja podróż do Tajlandii
A więc stałam dokładnie w tym miejscu, które widzisz na zdjęciu powyżej i kompletnie mnie zamurowało! Byłam tutaj, pamiętam dokładnie tę uroczą restauracyjkę na wyspie Koh Phangan, którą przemierzaliśmy w ramach naszej podróży do Tajlandii w 2012 roku. Jadłam smaczne Pad Thai, a Bob Marley nucił swoje “Is this love” w tle. Siedziałam na tamtym krześle, czytałam książkę na moim Kindle… Wszystko tak dokładnie pamiętałam, a mimo to, nie mogłam złapać tchu…
“Święta Panienko z Guadalupe! Ale jak to? Ale kiedy?” – odbijało się echem w mojej głowie, jakby zsynchronizowane z szumem pobliskich fal.
Przez lata mój niedoskonały umysł nieładnie mnie oszukiwał… Zniekształcił intensywność zieleni, odebrał mi boskie uczucie ciepła promieni słonecznych na twarzy, celowo pominął ciche stukanie kokosów i zapach kwiatów, morza, jedzenia, radości. Okazało się, że wspomnienia, które miałam, w które wierzyłam, wyblakły jak stare zdjęcia mojej babci.
– Maryś, my nigdy nie dojdziemy do stolika! – z głębokiej plątaniny myśli wyrwał mnie głos mojego zaniepokojonego męża… – Przecież jak uczestnicy zobaczą to miejsce to ich nawet siłą nie zaciągniemy do stolika. Będą go-dzi-na-mi robić zdjęcia na wielkich huśtawkach, zwiedzać te wszystkie zakamarki! Widziałaś, że tam można skoczyć do wody? Pójdą i już nie będą chcieli do nas wrócić!
– Spokojnie, jak zgłodnieją to przyjdą… – odpowiedziałam i sama zaczęłam rozważać konsumpcję kolejnego Pad Thai (potrawa ze smażonego makaronu i warzyw) na poprawę humoru i załagodzenie tej ponurej myśli, że choćbym nie wiem, jak się starała, ile zdjęć nie zrobiła, jak bardzo się zatrzymała w TU i TERAZ, to i tak zapomnę, jak magiczna może być podróż do Tajlandii.
I tak siedzieliśmy z Michałem popijając mango shake, obserwując zachód słońca, czekając na wieczorny posiłek i planując nasz kolejny warsztat Mind/Body/Soul w Tajlandii. Muszę przyznać, że sąsiedzi ze stolika obok mogli spokojnie wziąć nas za parę hiszpanów, bo dyskusja była gorąca.
Wycieczka łódką do parku narodowego, lekcja gotowania, masaż, kolacja w restauracji ze zdjęć powyżej (obowiązkowo!), a przecież jeszcze warsztaty, joga, sesja ćwiczeń TRE (Tension & Trauma Releasing Exercises)… Nie było łatwo to poukładać i wybrać tylko kilka spośród tak wielu atrakcji.
Ale kto, jak nie my? Podróż do Tajlandii mamy we krwi. Znamy jej smaki, kolory i zapachy, wiemy, jak to “podać”, by poczuć ją każdym zmysłem.
Myśląc o warsztatach “Mind/Body/Soul w Tajlandii” od razu wiedzieliśmy, gdzie chcielibyśmy by się odbyły. Nie ma drugiego miejsca na ziemi (wierz mi, widziałam wiele :)), które tak “działałoby” na ciało, umysł i duszę.
Mam teorię, że dzieje się tak przez wszechobecny spokój, ciszę, zieleń palm i błękit wody, ciepło i otwartość Tajów, jedzenie, którego każdy kęs jest rozpustą. To wszystko sprawia, że my (chcąc, nie chcąc) wychodzimy z naszych zmarzniętych (och, okrutny polski klimacie!) skorupek i uwalniamy to, co w nas zablokowane, ukryte, niekochane. Po prostu nasze genialne ciało (tak jak roślina szukająca promieni słońca) otwiera się i czerpie z tej magicznej energii Tajlandii. Fizycznie i psychicznie czujemy, jak napełniają się nasze wewnętrzne akumulatory.
Dla nas absolutnie najważniejszym jest, aby każdy uczestnik naszej wspólnej podróży do Tajlandii zanurzył się w doświadczaniu tego cudownego miejsca, zwolnił, zrelaksował się. Ale także, aby w najlepszych możliwych warunkach odzyskał harmonię i balans, na nowo nawiązał relację z samym sobą, żył i czuł to życie! :)
My będziemy cichymi świadkami tego niesamowitego procesu w tym “raju na ziemi”. Jesteśmy pewni, że podobnie, jak to się stało w naszym przypadku, odpowiedzi przyjdą, pojawi się zrozumienie, siła i radość do dalszego… bycia. Tak działa magia podróży, tak działa Tajlandia, no i może odrobinę… nasze wsparcie.
Jedyny taki warsztat – Mind/Body/Soul w Tajlandii w 2019 roku, już w marcu. Zapraszam Cię na niego z całego serca. Jestem pewna, że będzie to dla Ciebie niezapomniane przeżycie.