Trzy (i pół) etapów rozwoju osobistego
Przez lata prowadzenia, organizowania i udziału w szkoleniach obserwowałem wiele różnych osób, które interesowały się rozwojem. Niektóre dopiero do rozwoju trafiały, inne od dawna się nim zajmowały. Bardzo ciekawe było obserwowanie jak zmieniały się one z biegiem czasu i kolejnymi rozwojowymi doświadczeniami.
Czasem ktoś wchodził do rozwoju na chwilę, przepracowywał jakąś kwestię w swoim życiu, po czym zostawiał zupełnie temat. Niekiedy ludzie wchodzili i „wsiąkali”, angażując się w rozwój osobisty na długie lata. Widziałem wiele przypadków obydwu kategorii, zarówno z perspektywy trenera jak i uczestnika szkoleń. Obserwacje te pozwoliły mi sformułować taki poręczny schemat „rozwoju w rozwoju osobistym”. Podejdź do niego ze szczyptą sceptycyzmu – to luźny model, nie precyzyjna mapa ludzkiego zachowania ;)
Etap pierwszy: Ten z problemami
Na tym etapie ludzie identyfikują u siebie jeden lub dwa duże problemy i szukają metod poradzenia sobie z nimi. Chcą lepiej się dogadywać z ludźmi, być bardziej pewni siebie, zrzucić kilka kilogramów, itp. Opcje są różne, natomiast jest duża świadomość problemu i chęć poszukiwania rozwiązań. Niektórzy z nich trafiają akurat na rozwój osobisty i zaczynają stosować narzędzia z nim związane. Poznasz ich po tym, że na szkoleniach, itp. większość ćwiczeń chcą robić w związku ze swoim głównym problemem.
Osoba na etapie pierwszym ma jedną (bardzo rzadko dwie) DUŻĄ rzecz z którą chce pracować. Problem ten lub cel niekoniecznie jest obiektywnie duży, ale dla tej osoby jest zdecydowanie wyraźny i istotny. Do rozwoju trafiła zwykle przypadkiem, szukając czegokolwiek, co mogłoby z problemem pomóc. Równie dobrze mogła trafić np. do lekarza, doradcy biznesowego albo trenera osobistego na siłowni (w zależności od rodzaju problemu). To sprawia, że dość łatwo może się zniechęcić do rozwoju jako takiego, jeśli szybko nie dostanie przynajmniej wrażenia poprawy (a najlepiej realnej poprawy).
Etap drugi: Ten bez żadnych problemów
Pierwszy etap kończy się wraz z rozwiązaniem tego dużego problemu, z którym dana osoba zaczynała. Taki człowiek schudł, stał się pewniejszy siebie, rozwinął firmę, nauczył się panować nad złością, znalazł sobie chłopaka/dziewczynę… Jakikolwiek był jego cel, został zrealizowany.
Na tym etapie niektórzy robią sobie fajrant i porzucają rozwój osobisty w ogóle. Inni rozwój polubili – mają tu znajomych ze szkoleń, regularnie czytają jakieś blogi, po prostu coś ich w temacie trzyma. Jednocześnie mają duże kłopoty z zauważeniem jakichkolwiek innych problemów u siebie. Poznasz ich po tym, że na szkoleniach nie za bardzo wiedzą z czym mają robić ćwiczenia. Rozwiązali swój główny problem i wydaje im się, że innych nie mają. Ale rozwój jest fajny, więc i tak się go trzymają.
Etap trzeci: Teraz to mam wiele problemów
Powodem dla którego ludzie na drugim etapie nie widzą żadnych problemów jest fakt, że szukają czegoś o intensywności podobnej do intensywności problemów z etapu pierwszego. A takich raczej mieć nie będą. Etap trzeci następuje gdy uświadamiają sobie, że „drobniejsze” problemy też się liczą. I nagle odkrywają, że problemów mają bez liku i chcą wszystkie przerobić. Zwykle będą to najbardziej zaangażowani uczestnicy szkoleń, chętnie testujący różne narzędzia.
Etap trzeci może być nieco problematyczny z jednego powodu: prędzej czy później ludzie zaczynają dostrzegać, że ilość rzeczy „do naprawy” wydaje się nie mieć końca. Rozwiązują dwie rzeczy, dostrzegają trzy następne. Wszelkie zwycięstwa w zmaganiach ze sobą wydają się iście Pyrrusowe. Owszem, stają się lepsi, ale nie wystarczająco lepsi. Zwłaszcza osoby ze skłonnościami do perfekcjonizmu będą się na tym etapie bardzo męczyły.
Etap trzeci-i-pół: Idealny nie będę, ale dobrze mi tak
W pewnym momencie etapu trzeciego następuje zrozumienie prostego faktu – wszystkiego przepracować się nie da. Nawet jakby się udało, to zaraz dostrzeże się jeszcze drobniejsze problemy i skupi się na nich. Dlatego ostatnim etapem (a przynajmniej ostatnim jaki zauważyłem ;) ) jest zaakceptowanie tego, że wszystkiego nie zmienisz i świadoma selekcja „tym warto się zająć, a na to nie ma sensu marnować życia”. W końcu chodzi o to, żeby z życia korzystać. Rozwój ma być narzędziem do lepszego życia, nie celem samym w sobie, prawda?
Ten etap zapewnia to co najlepsze ze wszystkich. Z jednej strony jeśli chcesz coś zmienić, to faktycznie to zmieniasz. Z drugiej akceptujesz siebie na tyle, by być gotowym przyjąć, że idealny nie będziesz i możesz popełniać błędy. Daje to jednocześnie dużą akceptację siebie, jak i możliwość (relatywnie) łatwego rozwiązania tych problemów, które uznasz za warte swojego wysiłku.