Sztuka minimalizmu

Dla każdej,choć trochę świadomej osoby naturalne jest, że życie tylko wtedy ma sens, kiedy rozwijamy się, uczymy, stajemy się coraz bardziej zintegrowani ze swoim wnętrzem. Ale trzeba mieć na to przestrzeń. Minimalizm jest idealną drogą do tego, aby uporządkować świat wokół siebie i zacząć robić to, co przyniesie nam więcej korzyści.

Po co nam minimalizm, skoro przecież na co dzień większość z nas dąży do tego, żeby mieć więcej, więcej zarabiać, więcej wydawać, więcej gromadzić? Powodów jest kilka. Pierwszy i najważniejszy to taki, że każdy przedmiot, który posiadamy, zabiera naszą energię. Im więcej rzeczy masz wokół siebie, w swoim domu, w garażu, w biurze – tym więcej energii i zdrowia musisz poświęcić, aby te przedmioty utrzymać, uporządkować i zagospodarować. Po drugie gromadzenie zaśmieca też nasz umysł. Nie da się mieć czystego, jasnego umysłu z zagraconym domem, nieposprzątanym garażem, czy biurem. Jednym z ważnych przesłań buddyzmu jest hasło „Chciej mniej”. Dlatego, że „chcenie więcej” powoduje cierpienie. Ciągle mamy niewystarczająco dużo i niewystarczająco dobre rzeczy. A żeby mieć więcej, musimy więcej pracować, mniej czasu poświęcać na swój rozwój duchowy, na czas spędzony z rodziną i przyjaciółmi i wreszcie na chwile tylko dla siebie.

Szkoda życia! Lepiej zastosować się do rad japońskich mistrzów i wprowadzić raz na zawsze kilka minimalistycznych zasad, które pozwolą wam wieść proste i szczęśliwsze życie.

Świat, w którym żyjemy nie jest minimalistyczny. Kapitalizm potrzebuje konsumowania rzeczy, aby przetrwać. Pracujemy coraz więcej, aby coraz więcej kupować i dosłownie zagracamy sobie nasze życie. Do tego, aby mieć jeszcze więcej pieniędzy, bierzemy dodatkowe prace, zapełniamy nasz kalendarz od rana do wieczora i nie mamy już czasu dla siebie. A przecież nie po to jesteśmy na tej planecie, aby do śmierci funkcjonować w programie pracuję-zarabiam-kupuję. Coś jednak można z tym zrobić!

Od czego zacząć?

Jedna z najbardziej znanych prekursorek minimalizmu Dominique Loreau, autorka kultowej już książki „Sztuka prostoty” radzi, aby zacząć od pozbycia się niepotrzebnych rzeczy z domu, a potem zająć się swoim ciałem i umysłem. Minimalizm, którego nauczyła się w Japonii wkroczył w każdą sferę jej życia. „[…] Dopiero, kiedy usuniesz wszystko, co niepotrzebne, dostrzeżesz nowe perspektywy, a podstawowe czynności, takie jak ubieranie się, jedzenie, spanie, zyskają inny, głębszy sens.[…]” – pisze Loreau. Jej „Sztuka prostoty” to nadal elementarz każdego minimalisty. I od tej właśnie książki powinniśmy zacząć, jeśli chcemy wstąpić na ścieżkę prostego życia.

Nie da się upraszczać życia, jeśli wokół siebie masz bałagan. To oczywiste. Jeśli w twoim mieszkaniu jest bałagan, energia chi w nim nie krąży. Jest stagnacja. Nic nowego i świeżego nie wydarzy się ani w twoim życiu, ani w życiu twoich domowników. Bałagan będzie emanował toksyczną energię i odbierał wam chęć do życia. Gdy uporządkujesz przestrzeń wokół siebie, uporządkuje się także automatycznie całe twoje życie.

Nie wiesz od czego zacząć? Na początek proponuję znaną i przy okazji całkiem skuteczną metodę Marie Kondo. W dużym skrócie polega ona na tym, że bierzesz każdą rzecz, którą masz w domu do ręki i zadajesz sobie pytanie: czy to sprawia mi radość? Jeśli czujesz, że nie to pozbywasz się jej. Jeśli tak, to znajdujesz dla niej stałe miejsce, w którym będzie przechowywana.

Jeśli chcesz zgłębić ten temat jeszcze bardziej, polecam książkę Hideko Yamashita „Dan-Sha-Ri. Jak posprzątać, by oczyścić swoje serce i umysł”. Hideko to japońska „clutter consultant”, czyli ekspertka od bałaganu. Jej metoda to nie tylko segregowanie, wyrzucanie i układanie. Japonka każe przyjrzeć się przede wszystkim skomplikowanym relacjom, jakie łączą ludzi z tymi wszystkimi przedmiotami, które w efekcie zabierają im cenną przestrzeń życiową.

Krok dalej

Po zminimalizowaniu przestrzeni wokół nas, czas zająć się upraszczaniem codziennego planu zajęć. Któż z nas nie ma wiecznie niekończących się list spraw do załatwienia? Jeśli jest ktoś taki to podziwiam i zazdroszczę. Zazwyczaj jednak bywa tak, że te listy nigdy się nie kończą, bo gdy tylko coś wykreślimy, pojawiają się dwie-trzy następne sprawy, znacie to? Ale minimaliści mają i na to sposób. Naprawdę pomaga! Leo Babauta w swojej książce „Skup się” proponuje bardzo prostą i skuteczną metodę:

    1. Poświęć 10 minut na spisanie wszystkiego, co masz do zrobienia.
    2. Teraz wybierz tylko 3 najważniejsze zadania. Resztę przepisz na listę „później”.
    3. Następnie wybierz jedno z tych trzech najważniejszych i skup się na nim całkowicie. Odłącz internet, wycisz telefon, pozamykaj niepotrzebne aplikacje. Zanurz się w pracy i myśl tylko o tym, co właśnie robisz. Czerp z tego przyjemność.
    4. Teraz zrób sobie przerwę.
    5. Po przerwie zabierz się za drugie, potem za trzecie zadanie. Nie musisz tego dnia robić niczego więcej. Jeśli starczy Ci czasu, popatrz na listę „później”, ale pamiętaj, że nie jest ona obowiązkowa!

No dobrze. Ale czasem wydaje nam się, że wybranie tylko trzech rzeczy jest po prostu niemożliwe, bo mamy zbyt wiele do zrobienia. A to generuje stres. Do tego przewlekły. Ale, jak pisze Leo Babauta na swoim blogu zenhabits.net – „nie mieć wystarczająco dużo czasu” to tylko uczucie. Bo wszyscy mamy go dokładnie tyle samo, a jedynie chcemy do naszego „pojemnika z czasem” włożyć zbyt wiele rzeczy. Pojemnik ma 24 godziny.

Jak zatem zmieścić w nim wszystkie sprawy? Tylko przez upraszczanie i odpuszczanie. Pomocna tutaj będzie uważność. Zwróć uwagę na wszystkie rzeczy, które robisz. Co czytasz, w jakie gry grasz na telefonie, ile czasu spędzasz nad skrzynką e-mailową, na Facebooku, jak długo oglądasz telewizję, ile zajmuje ci sprzątanie i utrzymanie higieny osobistej, dojazd do pracy, przygotowanie jedzenia. Wtedy dopiero zdasz sobie sprawę, że wiele z tych rzeczy można z pojemnika wyrzucić lub po prostu je skrócić. Jeśli dalej masz zbyt wiele rzeczy w pojemniku, a chcesz w nim zostawić tylko te radosne i piękne, resztę wyrzuć. Inaczej – odpuść.

Na tym etapie może się okazać, że nie brak miejsca w pojemniku jest twoim problemem, tylko twoja frustracja, że chcesz tam zmieścić wszystko. I jeszcze więcej. Wszystkie twoje pragnienia są ok, ale musisz zrozumieć, że nie da się ich razem włożyć do pojemnika. Możesz wybrać niektóre z nich, inne będą musiały poczekać, a inne nie doczekają się w ogóle. Ponieważ nie dostaniesz większego pojemnika, musisz dostosować swoje ideały do tego, który masz.

Gdy już uda ci się oczyścić dom i życie na tyle, że poczujesz radosny przypływ energii i będziesz mieć więcej wolnego czasu – nie zmarnuj tego! Zamiast się zastanawiać, czy nie trzeba jeszcze czegoś posprzątać, przypomnij sobie, co tak naprawdę lubisz robić i… rób to!Może czytać książkę na balkonie z kotem na kolanach, może iść na długi spacer i przyglądać się przyrodzie, a może wybrać się ze znajomymi na gokarty? To twoje życie i ty jesteś reżyserem. Zaplanuj je tak, aby mieć poczucie szczęścia na co dzień. Powodzenia!

Slow life coach, instruktor balance yogi, redaktor
Prowadzi warsztaty „Slow life w dużym mieście” oraz regeneracyjne zajęcia balance yogi dla zapracowanych. Stworzyła magazyn „Joga”, w którym przez wiele lat była redaktor naczelną. Regularnie pisze o slow life i minimalizmie dla prasy kolorowej i na portale. Więcej info na stronie www.nataliakraus.pl

Przyłącz się do dyskusji: