Dlaczego wiedza nic nie zmienia?
Kiedy po wielkiej porażce ludzie zastanawiają się, dlaczego im nie wyszło, najczęściej ich wnioski nie są specjalnie odkrywcze. Wielokrotnie zawierają kilka banalnych stwierdzeń – na przykład, że zaczynając biznes trzeba było obliczyć dokładniej koszty inwestycji lub zrobić badanie rynku, albo, że chcąc dbać o związek trzeba było z partnerem spędzać więcej czasu lub go/jej nie zdradzać na wakacjach.
Mimo, iż słuchając tego niejednokrotnie, aż się prosi, by złośliwie to skomentować – nie bądźmy pochopni. Tak naprawdę nie spotkałem chyba jeszcze osoby, która od czasu do czasu nie dokonałaby podobnego “odkrycia”.
Dlaczego tak się dzieje?
Kilkakrotnie miałem okazję pracować z alkoholikami, którzy pod wpływem jakiegoś impulsu decydowali się zerwać (a właściwie rozpocząć zrywanie) z nałogiem. Gdy pytałem o to, dlaczego po wielu miesiącach lub latach picia zgłaszają się do mnie akurat w tym momencie, bardzo często odpowiadają coś w rodzaju “zrozumiałem, że alkohol mi szkodzi”. Wielokrotnie wspominają o tym, jak wielkim wysiłkiem było dla nich dokonanie tego odkrycia, mimo iż dzieci w podstawówce są takiej wiedzy uczone na lekcjach, a do okresu dojrzewania każdy prawdopodobnie widział gdzieś w otoczeniu (chociażby na filmach), jak ciężkie rzeczy przeżywają osoby uzależnione.
Mózg nie działa jednak w tak prosty sposób, jak się niektórym wydaje. Tak jak nie wystarczy usłyszeć informacji, by ją zapamiętać (wzory chemiczne na lekcji), tak samo nieraz nie wystarczy zrozumienie czegoś intelektualnie, by naprawdę to rozumieć, czuć i stosować w życiu.
Fakt, że już w naszej edukacji szkolnej panuje wielki kult intelektu, większość informacji, które tam otrzymujemy to znajomość faktów, a do praktykowania i wdrażania w codzienne życie nie ma przykładanej wielkiej wagi – z pewnością nie pomaga. W zasadzie jedyny porządny sposób nauki, jaki zaliczyliśmy to kurs na prawo jazdy, gdzie dodano coś oprócz suchej teorii – opracowano również metody wdrażania tej teorii w życie.
Dużo wiedzy w dzisiejszych czasach możemy też przyswoić z filmów lub internetu, gdzie – o ile jakaś historia nas nie wstrząśnie – bierzemy ją bez zaangażowania, a to sprawia, że informacje są mniej zapamiętywane i stosowane.
Wydaje nam się przez to, że spora część zjawisk (jak chociażby te związkowe czy biznesowe przykłady) jest nam teoretycznie znajoma i nie wywołuje ekscytacji, ale gdy przychodzi co do czego, kompletnie o nich nie pamiętamy. Każdy słyszał, że warto jest dbać o zdrowie – a ile osób tak naprawdę o nie dba? Dla wielu jest to tylko pusty slogan (jeśli nie jesteś wyjątkowym przypadkiem, to powiedz, w jaki sposób Ty dbasz na co dzień o zdrowie).
A czy Tobie zdarzyło się kiedyś zlekceważyć coś, co wiedziałeś logicznie, że warto było zrobić? Albo zrobić coś, o czym z góry wiedziałeś, że się źle skończy?
Według taksonomii nauki – proces zdobywania umiejętności dzieli się na cztery etapy:
- 1) zapamiętanie,
2) zrozumienie,
3) umiejętność zastosowania w typowym kontekście,
4) umiejętność zastosowania w nietypowym kontekście.
Niestety, wiele szkoleń z rozwoju osobistego, naigrywając się ze szkoły, która zatrzymywała nas na etapie wkuwania na pamięć definicji, samo doprowadziło do nieco tylko mniejszego błędu. Poprzez ciekawe historie sprawiło, że ludzie nie tylko zapamiętywali różne informacje, ale również potrafili jednocześnie faktycznie rozumieć zawarte w nich psychologiczne mechanizmy. Jednak, ku rozczarowaniu uczestników i ich bliskich, wielokrotnie poza intelektualnym zrozumieniem niewiele się zmieniało w zachowaniu.
Powtarzanie po rozwojowych guru tego, co oni mówili, nie mogło się równać z życiowym doświadczeniem, czy choćby gruntownym przećwiczeniem pewnych technik na własnej skórze. Nawet w rozwoju duchowym bardzo często zdarzali się adepci powtarzający wyuczone frazesy o teraźniejszości, współczuciu i akceptacji, którzy niewiele potrafili zrobić w wypadku wielu przyziemnych problemów jak gorsza sytuacja finansowa czy brudna pielucha dziecka. I tylko część bierze się z tego, że ich nauczyciele byli zapewne równie przeteoretyzowani. Część to po prostu natura umysłu.
Czytanie książek o marketingu i poznanie kilkudziesięciu sposobów zdobywania klientów bardzo często ma się nijak do przetestowania kilku z nich samodzielnie i zdobycia doświadczenia. Sam wpadłem w taką pułapkę na początku drogi z rozwojem osobistym – czytałem książki o biznesie i miałem wrażenie, że wszystko jest tam oczywiste i nie było sensu tej książki pisać (podobne doświadczenia miało wiele osób). Jednak nie stosowałem ich zupełnie w praktyce – a mój biznes ruszył z miejsca dopiero wtedy, gdy zacząłem krok po kroku wprowadzać rozwiązania z książek do swojej firmy, poczynając od najprostszego.
Nie inaczej jest z nauką komunikacji. Większość osób, gdy poznaje na przykład filozofię Nonviolent Communication, nie ekscytuje się specjalnie teoriami o tym jak ważna jest świadomość swoich potrzeb i zakomunikowanie ich partnerowi, wraz z pytaniem o jego potrzeby – mają wrażenie, że to absolutne podstawy, z których każdy zdaje sobie sprawę… dopóki nie doświadczą tego, jak bardzo nie stosują tego podczas konfliktu i jak bardzo zastosowanie pomaga go rozwiązać.
Większość terapeutycznych problemów z którymi pracowałem, właśnie na tym polega. Ludzie logicznie wierzyli w zdrowy pogląd, ale duża część ich osoby tak jakby nie aktualizowała tego przekonania i emocjonalnie wierzyła w co innego. Nieraz określa się to tak, że na świadomym poziomie wierzy się w jedno, a na nieświadomym w drugie. Wiele osób po traumach zdaje sobie doskonale sprawę, że ich lęk przed wyjściem z domu nie jest do końca racjonalny, a szansa, że coś im się stanie podczas wyjścia do sklepu po zakupy, jest nadzwyczaj niska. Ich ciało i emocje zdawały się jednak wierzyć jednak w coś innego. Było to bowiem zakodowane w emocjonalnych częściach mózgu – dlatego praca z traumą nie może opierać się na logicznych tłumaczeniach.
Innym typowym przykładem jest przekonanie o niezasługiwaniu na coś, wyciągnięte najczęściej z wczesnego dzieciństwa, które potrafi dokleić się do kompletnie nieracjonalnych rzeczy – a jednak jest na tyle silne, że osoba potrafi za-sabotować działania, które doprowadziłyby ją do sukcesu. Lub poczucie po bolesnym rozstaniu, że już nigdy nie będzie się szczęśliwym – nawet jeśli pamiętamy, że wiele razy po innych rozstaniach mieliśmy podobne myśli. Czy – z innej beczki – instynktowny lęk przed śmiercią na bungee, mimo iż szansa na prawdziwy wypadek jest minimalna.
Jednym z podstawowych rzeczy jakie warto wiedzieć, to to, że mamy wiele części, które mogą mieć sprzeczne ze sobą przekonania. Wiara w to, że jesteśmy spójną osobą, która w każdej chwili uważa to samo, odchodzi już w psychologii na półkę z bajkami. Być może najważniejszymi częściami, które mogą być w tym wypadku w konflikcie – są te umieszczone w korze nowej (nowsze, logicznej partie mózgu) oraz układzie limbicznym i ciele migdałowatym (czyli starszych, bardziej emocjonalnych partiach).
Dodatkowo, pewien bardzo ciekawy model dzieli nasze przekonania na trzy rodzaje.
- Pierwszym, najbardziej typowym są przekonania, w które bezapelacyjnie wierzymy – np to, że gdy polejemy się wrzątkiem poczujemy ogromny ból. Każdy z nas ma takich przekonań sporo i bez problemu się do nich stosuje.
- Drugim są przekonania, w które chcielibyśmy wierzyć, a nie wierzymy – na przykład w to, że mamy szansę na zarobienie dużej ilości pieniędzy, mamy prawo wyrażać swoje uczucia, że jesteśmy pewni siebie, że ufamy swojemu partnerowi. Chęć wiary w te przekonania możemy odbierać jako to, że w nie wierzymy – nie zmienia to faktu, że gdzieś w nas jest poczucie, że te poglądy nie są prawdziwe. Najczęściej wynikające z faktu, że doświadczaliśmy w związku z nimi ciężkich emocji.
- Trzecim z kolei są przekonania, w które logicznie wypadałoby wierzyć, bo wynikają one z innych przekonań, w które wierzymy. Na przykład wierzymy szczerze, że jesteśmy mądrzy, oraz że mądrzy ludzie dbają o zdrowie. Wydaje nam się więc, że wierzymy, że powinniśmy dbać o zdrowie, podczas gdy nie dosypiamy pijąc hektolitry kawy, dwa razy w tygodniu upijamy się na umór, a śniadania zjadamy w McDonaldzie.
Podobnie z papierosami, o których wiadomo, że szkodzą ludziom. Większość osób będzie zgodzi się też z poglądem, że ich ciało działa podobnie jak ciało innych ludzi. Z tego wynika jasno, że papierosy szkodzą również im, prawda? Jednak umysł człowieka nie działa tak jak komputer, wyciągający ciągi logicznych wniosków.
Część wspomnianych przeze mnie zjawisk bierze się też z tego, że nawet jak logicznie i emocjonalnie wiesz co zrobić, to w ferworze wielu zadań o tym zapominasz, gdyż nie masz odpowiednio zbudowanych dobrych nawyków. Jest to sytuacja bardzo częsta, w przypadku gdy ktoś w końcu nauczy się nowych umiejętności (np dbania o dom lub zdrowie) i jest w stanie przez dłuższy czas robić to dobrze, lecz gdy jest przeciążony innymi zadaniami kompletnie o tym zapomina, i zachowuje się tak jak kiedyś.
Tutaj najlepszym rozwiązaniem jest powtarzanie, powrót do nawyku i nabywanie doświadczenia.
CO Z TEGO WSZYSTKIEGO WYNIKA?
Wiele zjawisk będzie bardzo trudnych do zrozumienia, jeśli się ich nie przeżyło lub jakikolwiek sposób nie powiązało z uczuciami. Opierając się tylko na logice, ale nie mając doświadczenia życiowego, możemy lekceważyć lub przeceniać pewne procesy, gdy nie byliśmy w tej sytuacji nie doświadczyliśmy tego na sobie. Wiedza o tym, że w Meksyku latem bywa bardzo gorąco jest czymś innym niż doświadczenie tego kiedyś na własnej skórze i absolutna pewność, by bez wody nie wybierać się w południe na długi spacer. Wiedza o tym, że prawdopodobnie nasz partner jest niedoskonały i kiedyś się o tym przekonamy, jest czym innym niż przeżycie wieloletniego małżeństwo. Z tej perspektywy wiele błędów popełnianych przez nas na co dzień to efekt tego, że nie posiadamy mądrości w doświadczeniu, a tylko wiemy, że wypadałoby coś zrobić.
Ponieważ uczymy się emocjonalnie (wprost proporcjonalnie do intensywności emocji) to do różnego rodzaju działań czy zmiany przekonań potrzebujemy pracować na emocjach. Gdy chcemy więc pracować z niektórymi problemami, niewiele wpłynie logiczne powtarzanie sobie tego, co jest prawdą. Trzeba skontaktować z tymi częściami, które emocjonalnie wierzą w dysfunkcyjne przekonania – stąd duża skuteczność takich metod jak praca z wewnętrznym dzieckiem, różnego rodzaju prace z tożsamościami czy rolami. Czy też praca z prototypami w umyśle, gdzie pracujemy bezpośrednio nad podświadomymi skojarzeniami.
Oraz – z drugiej strony – warto łapać kontakt z częściami, które mocno w coś wierzą emocjonalnie – i łączyć to z kontekstami, gdzie tej wiary nie było – tak jak robi to wiele ćwiczeń coachingowych.
Dlatego też wiele osób ma intuicyjne, prawdziwe poczucie, że samo zrozumienie intelektualne nie rozwiąże problemu. Dlatego też terapeuci mają więc (świadome i nieświadome) metody, na to, by dotarło na wskroś, również do emocjonalnych części.
Kiedy o tym pamiętamy – dopiero wtedy zaczyna się najgłębsza praca na własnej psychice.
Warto pamiętać, że wiele wglądów i olśnień może być dla nas naprawdę ważna, czy nawet przełomowa, nawet wtedy gdy logicznie nie stanowią one wielkiego odkrycia. Dlatego, gdy ktoś wraca z warsztatu, mówiąc że zrozumiał, że warto zaakceptować siebie lub być wdzięcznym rodzicom, może to wcale nie oznaczać operowania na banałach tylko głęboką przemianę. Przeczytanie książki o okrucieństwie wojny, która nas wstrząśnie do granic, będzie wartościowym doświadczeniem, mimo iż wniosek z tej książki może brzmieć banalnie – typu “wojna jest okrutna”, “utrata rodziny to coś strasznego”.
I odwrotnie, uczestnik wykładu powtarzająca mądrości mówcy motywacyjnego o wychodzeniu z trudnych sytuacji, może kompletnie nie mieć z tym połączenia, gdy pojawi się realny problem. Świadomość z książek psychologicznych, że ludzie się idealizują i że Twój ukochany zapewne ujawni mnóstwo wad, gdy się lepiej poznacie, wcale nie oznacza, że realnie bierzesz pod uwagę to, co się będzie prawdopodobnie działo gdy kupicie razem mieszkanie na kredyt. Cytowanie buddyjskich książek o akceptacji może niewiele wpłynąć na Twoją zdolność czucia się dobrze na zakorkowanej ulicy, a wiedza o tym jak ważne jest słuchanie feedbacku nie zawsze łączy się z faktycznym wprowadzaniem zmian, które sugerują Ci klienci.
Dlatego o wartości nauczonej rzeczy nie świadczy często to jak mądrze i nowatorsko ona brzmi, lecz na ile można ją zastosować w realnej sytuacji. Sytuacje, gdy ktoś wiele lat zachowuje się lekkomyślnie, a potem zmienia się, podsumowując to jakimś banałem, są na to dowodem. Warto więc nie fetyszyzować bezużytecznej wiedzy i nie skupiać się na gromadzeniu jej, gdy nie umie się wdrożyć najprostszych rzeczy z tego, co się przyswaja (tak jak w słynnej niegdyś modzie na trzymaniu kilkudziesięciu lub kilkuset e-booków na komputerze). Czytanie po raz kolejny o dbaniu o siebie, gdy przekładamy pójście na masaż od kilku miesięcy, czy po raz kolejny o sposobach rozwoju biznesu, gdy nie chciało nam się nawet zrobić finansowego bilansu w Excelu to po prostu strata czasu.
Dlatego też kiedy czytam o czymś ważnym – staram się od razu przećwiczyć lub zaplanować aplikację tej wiedzy. Bardzo często zadaję sobie pytania, na ile to naprawdę rozumiem. I bardzo często zadziwia mnie jak wiele nie rozumiem (o ile nie jesteś ideałem dojrzałości to zapewne masz podobnie i już po tym tekście zauważysz, jak wielu rzeczy jednak nie rozumiesz).
Pamiętam sytuację, gdy na amerykańskiej pustyni ukłuł mnie kaktus (tak, oczywiście czytałem o tym, że tam są kaktusy – ale jakoś ciężko mi było to naprawdę zrozumieć). Zanim zdążyłem się tym naprawdę przejąć, miejscowa koleżanka uspokoiła mnie, mówiąc, że nie ma się czego bać, bo akurat ten gatunek jest wyjątkowo bezpieczny – i wyciągnęła mi kolce z nogawki spodni.
Po chwili zorientowałem się, że ponieważ nie zdążyłem poczuć ani strachu ani bólu, ta sytuacja niczego mnie nie nauczyła i nadal nie rozumiałem, że dookoła mnie są dość groźne kaktusy. Wtedy zatrzymałem się, wiedząc, że jeśli tak dalej pójdzie – zrozumiem to dopiero gdy doznam potwornego bólu. I wtedy dopiero zacząłem tłumaczyć sobie na bardziej emocjonalnym poziomie, że muszę teraz uważać (użyłem do tego między innymi wyobrażenia konsekwencji oraz technik negocjacji z częściami).
Dlatego warto nauczyć się (najlepiej na przykładzie kilku rzeczy, które masz w obu kategoriach), jak odróżniać jedno od drugiego. Przy ważnych kwestiach przyglądaj się, czy masz to jedynie w mentalnym, nieucieleśnionym zrozumieniu (jedną z często pojawiających się wskazówek na głębsze zrozumienie jest odczuwanie tej wiedzy w całym ciele).
Przyjrzyj się temu, czym się różni kraj o którym tylko czytałeś, od takiego, który również zwiedziłeś? W ten sposób (lub za pomocą innego przykładu) możesz złapać wzór tego, jak postrzegasz rzeczy zrozumiałe logicznie, a jak te, które przeżyłeś. To, że coś rozumiemy mentalnie daje nam bowiem jedynie złudne poczucie bezpieczeństwa, że będziemy wiedzieli jak się zachować w danej sytuacji (ewentualnie silny konflikt wewnętrzny – “wiem, ale nie umiem”).
Wiele lat temu obserwowałem na Facebooku kłótnię dwóch trenerów o to, czy pewien materiał szkoleniowy jest wartościowy. Jeden z nich bronił go, mówiąc, że dzięki niemu nauczył się, że przy pewnym poziomie rozwoju firmy trzeba zatrudnić sobie pracowników, gdyż nie jest się w stanie zrobić wszystkiego samemu. Drugi go wyśmiał, twierdząc, że to zwykły banał.
Po latach jeden ma wielu pracowników, o drugim słuch zaginął.
Gdy łapiesz się więc na tym, że coś wiesz, ale nie rozumiesz tego do końca emocjonalnie, bardzo pomocne może być pytanie: czego potrzebujesz, by to zrozumieć? Nieraz odpowiedzi przyjdą Ci same do głowy. Jednocześnie, warto pamiętać, że gdy chodzi o rzeczy sprzeczne z Twoimi bazowymi cechami osobowości – niezbędny może być głębszy proces terapeutyczny.
Z tego samego powodu warto przykładać dużą wagę do wyciągania wniosków ze swoich życiowych doświadczeń. Emocje tam obecne sprawiają, że łatwiej nam uznać tamte wnioski za ważne. Przyglądanie się pomoże Ci też pozbyć się niewłaściwych, wyciąganych automatycznie wniosków, które wcale nie są trafne (a które przez nasz mózg emocjonalny uznawanie za prawdziwe).
Mam nadzieję, że cały ten artykuł pomógł Ci zrozumieć różnice między zrozumieniem mentalnym a emocjonalnym. Jeśli tak – to teraz Twoja kolej. W jaki sposób możesz zrozumieć go również emocjonalnie i wykorzystać w życiu?