2 lekcje z podróży
Być może zastanawiałeś się, co działo się ze mną, gdy w lutym, mój mąż, Michał, wybrał się na samotną wycieczkę po Flores i Tajlandii. Otóż ja również przeżywałam swoją samotną podróż. Nie tak dziką, nie tak intensywną, ale dla mnie równie piękną i potrzebną.
A oto dwie, bardzo ważne lekcje, jakie z niej wyniosłam.
Lekcja wdzięczności i akceptacji
Po raz pierwszy w życiu znalazłam się zupełnie sama w odległej Azji. I pomimo, że samotny czas spędzałam w Ubud, czyli miejscu, które znam jak własną kieszeń, doświadczyłam tysięcy nowych odczuć, wrażeń i emocji.
W życiu zwykle tak jest, że dostajemy to, co jest nam w danej chwili najbardziej potrzebne. Ja w pierwszej kolejności zmierzyłam się ze swoim strachem, tak aby w końcu odkryć źródła mojej wielkiej odwagi, o której do tamtej pory zdarzało mi się zapominać… :-)
W nowych sytuacjach, szczególnie daleko od domu, w momencie, kiedy nasze “bezpieczeństwo” w postaci rutyny i bliskich znika, stajemy się bardziej wrażliwi na myśli i scenariusze mające nieco rozbudzić naszą ostrożność. Moja “poduszka bezpieczeństwa” w osobie Michała odjechała samochodem z przyjaznym indonezyjczykiem, machając mi i życząc “dobrego czasu dla siebie”. “Dobry czas dla siebie – co to znaczy?” – pytałam. Po kilkunastu intensywnych dniach warsztatu “Insight na Bali”, w trakcie którego całe moje serce, myśli i zaangażowanie kieruję w stronę grupy i trenerów, pomagając im i wspierając ich proces, trudno było mi wyobrazić sobie przebywanie sama ze sobą i “bycie” tylko dla siebie.
Wróćmy jednak do wspomnianego strachu… Za tamto uczucie byłam głęboko wdzięczna. To znak, że mój “wewnętrzny system alarmowy” działa i pilnuje, abym dbała o swoje bezpieczeństwo. Wsłuchałam się w myśli w stylu: “A co jeśli złamię sobie nogę i nikt mi nie pomoże?”, “A co jeśli ktoś włamie się w nocy do pokoju i zrobi mi krzywdę” i kilka innych mało optymistycznych komentarzy.
Zauważyłam, że te sformułowania nic, a nic nie pomagają mi w spędzaniu mojego urlopu. Podjęłam decyzję, aby jak najszybciej się z nimi skonfrontować. Spacerując po jednej z moich ulubionych ścieżek wśród ciągnących się po horyzont pól ryżowych pomyślałam: “Jeśli złamię sobie nogę – poproszę o pomoc.”; “Czy naprawdę możliwe jest, aby ktoś na Bali chciał mi zrobić krzywdę? – Nie, nie jest!”.
I w końcu najważniejsze… “Choćby nie wiem co – dam sobie radę.” Szczerze, głęboko uwierzyłam w te słowa.
Poczułam falę niezwykle satysfakcjonującego uczucia odwagi, ciekawości i dumy… Ja, Maria Pasterska, dziewczyna z Poznania, jestem sama na drugim końcu świata i… ogarniam! Podjęłam decyzję, że będę cieszyć się tą moją samotną podróżą. I wtedy przyszedł czas na moją drugą lekcję.
Druga lekcja z podróży
Wróciły do mnie słowa Michała powiedziane na chwilę przed odjazdem. Słowa “Miej dobry czas dla siebie” odbijały się echem w mojej głowie. Musiałam się poważniej nad tą kwestią zastanowić… :-)
Mam bardzo rozwiniętą empatię i bycie dla innych nigdy nie stanowiło dla mnie problemu. Co więcej, wolałam być dla innych niż dla samej siebie (dobry temat na inny artykuł :-)). Potrzebowałam chwili, by zrozumieć, jak to właściwie jest… spędzić czas sama ze sobą.
Lubię proste rozwiązania więc po prostu zaczęłam opiekować się sobą jak moimi uczestnikami warsztatu. Zaprosiłam się na przepyszną kolację do ulubionej restauracji. Czytałam książkę i oglądałam zachód słońca w jednym z moich ulubionych punktów widokowych. Poszłam na jogę do mojego mistrza (w tamtym czasie to zwykle ja uczyłam innych, nie miałam przestrzeni na własną praktykę). Cały czas byłam w kontakcie ze sobą i w miarę możliwości i oczywiście rozsądku, w pełnej obecności, spełniałam swoje potrzeby.
Z każdym dniem widziałam, jak moja samoświadomość rośnie. Na te kilka dni moja ogromna empatia, zwykle kierowana w stosunku do innych ludzi, skierowana została we mnie. Czułam, że napełniam baterie I że jest mi dobrze.
Przygoda zmieniająca życie
Teraz, kiedy napotykam w moim poznańskim życiu różne trudności, przywołuję momenty, w których byłam sama na Bali. Zadaję sobie pytanie: “Co zrobiłaby tamta Marysia, która wiedziała, że tysiące kilometrów od domu, zawsze da sobie radę?”. Sięgam po tamtą siłę, zdobytą w trakcie podróży. Przypominam sobie wszystko, co udało mi się wtedy przemyśleć. Jestem wdzięczna za to, że pomimo upływu czasu, zmiany klimatu i wielu innych czynników, tamta “azjatycka” moc nadal jest ze mną.
Zachęcam Cię gorąco do wykorzystania trwającego właśnie letniego czasu i spędzenia kilku dni w podróży samotnej, lub z bliskimi. Niezależnie od warunków, Twój umysł popłynie w nowym kierunku, a Ty zyskasz możliwość rozwoju, nabrania dystansu, naładowania baterii i wszystkiego tego, czego w danej chwili potrzebujesz.
Bardzo chciałabym wiedzieć, jak “czujesz” to, co napisałam. Czy dla Ciebie podróże mają równie ogromne znaczenie, jak dla mnie? Czy doświadczyłeś już podróży, która odmieniła Twoje życie? Czy może czujesz, że to wszystko, nadal przed Tobą, ale brakuje Ci … (tu wstaw odpowiednie słowo), by ruszyć w świat?
Być może to, czego Ci brakuje, to wsparcie doświadczonych podróżników, może zorganizowanie całego wyjazdu, zdecydowanie się na konkretne, wyjątkowe miejsce lub umiejętne zaplanowanie czasu tak, żeby ta podróż była odpoczynkiem, przygodą i okazją do doświadczenia głębokich zmian?
Brzmi jak zadanie, którego się podjęliśmy :) A w wyniku powstały – Podróży Life Architect, czyli połączenie egzotycznych podróży na drugi koniec świata z głębokimi i odmieniającymi życie podróżami w głąb siebie.
To okazja dla Ciebie, aby pod naszymi skrzydłami podjąć się nowych, rozwojowych wyzwań i wspólnie z nami doświadczyć niesamowitych, zmieniających życie przygód. Aby dowiedzieć się więcej, zerknij tutaj.
Kto wie, może spotkamy się podczas jednej z takich podróży? :-) Tymczasem, trzymaj się ciepło i do zobaczenia na szlaku!